Poczucie wszechogarniającego zagrożenia, wrażenie, że nie da się od tego uciec. I świadomość, że ten problem nie dotyka tylko ciebie, ale niemal całego świata….
Takie były moje myśli w pierwszych dniach od wprowadzenia tych wszystkich ograniczeń i rosnącej liczby ofiar koronawirusa. Pamiętam, jak czytałem synowi bajkę, co zazwyczaj na koniec dnia mnie odpręża. Tym razem nie mogłem się skupić. Ciągle myślałem: “Co to będzie? Co z moją rodziną? Co jeszcze się wydarzy?”.
Po takich kilku dniach pierwsza rzecz, jaką zrobiłem, to ograniczyłem sobie dopływ informacji. To było pierwsze, bo nawet modlitwa jakoś mi nie szła….
No właśnie… modlitwa, relacja z Jezusem. Jak to ogarniać, gdy kościoły zamknięte? Zwłaszcza teraz podczas najważniejszych świąt w roku?
Długo się nad tym zastanawiałem, dyskutowałem, a nawet spierałem się w moim środowisku, czy to dobrze, że w Mszy może brać udział tylko 5 osób? Czy niektórzy biskupi nie przesadzają, odcinając wiernych od świątyń?
Tak, to jest trudne. Wręcz niewyobrażalne.
Jednak nie przeceniajmy obecnej sytuacji. Ona mi się trochę kojarzy z siódmą stacją Drogi Krzyżowej, w której Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty. Czy nie przypominamy tych niewiast? A przecież to, czego doświadczamy jest tylko chwilowe. Ludzie nie umierają na ulicach z powodu zarazy, nie zabijają się o jedzenie, nie lecą nam na głowy bomby, snajperzy nie czyhają na nas z okien budynków….
Ta przymusowa izolacja w jakiś szczególny sposób wpisuje się w tajemnice wiary, które teraz przeżywamy. To także weryfikacja naszej wiary – jak bardzo nasze “chodzenie do kościoła” jest jej wyrazem, a nie tylko rytuałem dla świętego spokoju.
Rozpaczamy, że nie możemy pójść do kościoła, ale przecież Jezus też doświadczył izolacji, opuszczenia, zdrady, w końcu śmierci na krzyżu.
Podobnie Błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko – uprowadzony i brutalnie zamordowany. Za życia, chociaż otoczony tłumem ludzi, na pewno doświadczał głębokiej samotności, niezrozumienia, zwątpienia, cierpienia… Droga świętości, jestem przekonany, jest właśnie taka.
Nie przeceniajmy zatem naszej sytuacji. Ofiarujmy ją raczej Panu Bogu. Przeżyjmy te dni w skupieniu i na modlitwie. Razem z Jezusem spróbujmy “odnaleźć się” w Ogrodzie Oliwnym, więzieniu, na Drodze Krzyżowej i na krzyżu, „ażeby z tej śmierci wyrosło dobro, tak jak z Krzyża Zmartwychwstanie” – jak powiedział kiedyś Jan Paweł II przy grobie Księdza Popiełuszki.
Przeczytaj jak jeszcze radzę sobie z epidemią: http://dominikjabs.pl/mam-lekarstwo-na-koronawirusa/